Kanał Mazurski
Trudno dzieciom wytłumaczyć, co to wojna, po co bunkry, po co karabiny i armaty. Przez całe życie trzeba tłumaczyć dziecku, żeby się z hołotą nie zadawało; ani z ludźmi, którzy chcą wojny, gwałtownej zmiany i rewolucji.
W muzeum kanału Mazurskiego patrzyliśmy na mapę i rozmarzyliśmy się: a może by tak oddać Prusy Wschodnie w dzierżawę na sto lat Niemcom, Holendrom lub innemu krajowi, który potrafi się rządzić? Gdyby nie bezsensowna II wojna światowa Niemcy skończyliby budowę liczącego pięćdziesiąt kilometrów kanału Mazurskiego. Dzisiaj mieliby wodniacy do dyspozycji wspaniałą pętlę: z Bałtyku Wisłą i Kanałem Żerańskim do Zalewu Zegrzyńskiego, stamtąd Narwią, Pisą i kanałem Jeglińskim na Wielkie Jeziora, skąd już tylko rzut beretem kanałem Mazurskim do Łyny, Pregoły i do… Bałtyku. Przed wojną było wszystko możliwe. Niemcy dzierżyli w swoich rękach Prusy Wschodnie, które teraz są podzielone między Polskę, która w obawie przed Niemcami ani grosza nie inwestuje na Mazurach i Rosję, z którą Polacy prowadza cichą wojnę. Ten wspaniały projekt za naszego życia nie powstanie. Może kiedyś nastaną czasy, kiedy różne kraje będą ze sobą ściśle współpracowały.
Sierpień 2015