Kormorany budzą sprzeczne emocje
Na łódkę zabraliśmy sporo sprzętów. Była maczeta, były latarki, był też superprofesjonalny sprzęt do wędkarskiego kłusowania. W porcie w Węgorzewie pytam, czy trzeba mieć jakąś kartę wędkarską, albo czy trzeba wykupić prawo do połowu ryb. „Jak przypłynie straż rybacka niech Pan mówi do nich w jakimś obcym języku, to uciekną” – pada odpowiedź. Chłopaki daremnie wypatrywali za rybą. Nawet całonocne „moczenie kija” nie przyniosło rezultatów. Nazajutrz podpłynęliśmy do maleńkiej łódeczki wędkarzy i zapytaliśmy o to „czy bierze” ryba. - „Od wczoraj tu koczujemy i nic” – padła szczera odpowiedź. „Kormorany są skuteczniejsze od nas” – dodają zrozpaczeni wędkarze.
Kormoran budzi skrajne emocje. Z jednej strony jest to gatunek uratowany od zagłady. Doświadczający w przeszłości eksterminacji na skalę kontynentalną, na przełomie wieku XIX i XX niemal wyginął w Europie – pozostając tylko w najdzikszych ostępach wschodu i północy oraz w izolowanych, chronionych koloniach. Wśród rybaków i części wędkarzy budzi najgłębszą, atawistyczną niechęć. Łapany, zabijany, kaleczony i wiązany do sieci „na stracha”. Coraz częściej działania te podparte są pseudonaukowymi oskarżeniami o powodowanie kolosalnych szkód w gospodarce rybackiej, nierzadko nawet o prowadzenie do zagłady dzikich gatunków ryb.
Z drugiej strony jest to ptak wyjątkowy i niezwykle ciekawy dla obserwatora. Kormoran to bardzo sprawny i skuteczny drapieżnik, nierzadko polujący stadnie w przemyślany sposób i z podziałem ról. Do tego cechujący się niesamowitą fizjologią, plastycznością zachowań i społecznym charakterem życia. Pióra kormoranów, jako jedynych ptaków wodnych, nasiąkają wodą. Jest to pewna niedogodność, gdyż ciało zanurzonego ptaka szybko się wychładza, nasiąknięte pióra utrudniają wystartowanie z wody, a przede wszystkim zmusza to kormorany do spędzania „czasu wolnego” poza wodą (najchętniej na wyspach i drzewach). Okazuje się jednak, że kormorany tego „czasu wolnego” mają zaskakująco, jak na dzikie zwierzęta, dużo. Dzięki namakaniu, nie podlegają one prawie wcale sile wyporu, która mocno przeszkadza wszystkim innym ptakom wodnym w poruszaniu się pod wodą. W efekcie sprawność jako podwodnych drapieżców pozwala im niewiarygodnie szybko zaspokoić głód – żerowanie doświadczonego ptaka poza okresem lęgowym zajmuje mu najczęściej tylko około godziny w ciągu dnia. Siedząc i susząc skrzydła, a następnie śpiąc w bezpiecznym miejscu, nie zużywa energii, wobec czego względne zapotrzebowanie kormoranów na pokarm jest o ok. 40% niższe niż innych ptasich ichtiofagów. W czasie sezonu lęgowego, ta skuteczność żerowania przekłada się na bardzo dużą liczbę piskląt odchowywanych przez parę ptaków. W warunkach odpowiedniej podaży pokarmu, nierzadko zdarzają się lęgi z pięcioma lotnymi pisklętami!
Kormoran zjada nawet jeden kilogram ryb dziennie. Niezależnie od tego, co opowiadają rybacy, wędkarze, „zwykli ludzie” – kormorany nie są szkodnikami. Pełnią ważną, pozytywną rolę drapieżców – odżywiają się przegęszczonymi stadami nikomu niepotrzebnych ryb, eliminując 3-5% rocznej produkcji. Tych drobnych ryb jest w naszych wodach pełno. Jest i inny aspekt biologii tych ptaków, który często podnoszony jest jako poważny zarzut – mianowicie niszczenie drzew, czyli szkodzenie gospodarce leśnej i niszczenie przyrody (lasu i krajobrazu). Kormorany szybko doprowadzają do zagłady drzewa, na których założyły gniazda. Zielone gałązki są przez kormorany intensywnie odłamywane i wykorzystywane do budowy gniazd. Do tego dochodzą odchody, które dostarczają dużych ilości kwasu moczowego i innych szkodliwych substancji. W efekcie drzewa giną w ciągu kilku lat, pozwalając na gniazdowanie przez kolejnych kilka-kilkanaście. Kormorany zajmują wciąż nowe drzewa, a w miejscu po kolonii chętnie rośnie tylko bez czarny. Nie jest to jednak strata poważna, skoro większość kormoranów kolonizuje wierzby, olchy, często na wyspach, gdzie i tak nie ma gospodarki leśnej, np. na wyspach położonych na Jeziorze Dobskim.
Na wyspie Wielki Ostrów obserwujemy kormorany, które na kikutach - pozostałościach po drzewach susza swoje skrzydełka. Piękny to widok. Tomek wspomina, że prawie trzydzieści lat temu, gdy zaczynał przygodę z żeglowaniem po mazurskich jeziorach na Jeziorze Dobskim kormorany też były. Nic się nie zmieniło.
Sierpień 2015