Miłomłyn po remoncie
Miłomłyn się nie zmienił. To jedno z najbardziej kultowych miejsc na polskich drogach wodnych. Miłego starszego Pana, który był tu przez dekady śluzowym nie ma już. Dziś pracuje na śluzie jego syn – młody, sympatyczny i pomocny człowiek. W budynku technicznym pozwala naładować baterie w aparatach fotograficznych. Generalna uwaga dotycząca polskich dróg wodnych, nie tylko Kanału Elbląskiego, jest taka, że pomocny i miły personel obsługi pochylni i śluz z nawiązką rekompensuje głupotę, tępotę i niegospodarność kierownictwa RZGW.
Przy śluzie jest wygodne miejsce do cumowania. – Już nie trzeba cumować do wielkiego drzewa i wychodzić na mokrą trawę. Brak prądu, toalet i koszy na śmieci rekompensują ławeczki, na których bosman z kapitanem wieczorem sączą złocistą ambrozję i … opona wisząca na drzewie, na której szaleją dzieci.
Brak już kultowej knajpy w Miłomłynie. – Zamieniono ją na biedronkę. Zakupy możemy też zrobić w pobliskim sklepie; jest czynny od świtu do późnej nocy.
Klimat miejsca pozostał. Śluzowy opowiada nam jak to ubiegłej nocy ktoś wjechał do biedronki, wyrwał ze ściany sejf z gotówką niszcząc pół sklepu i … odjechał. … i nikt niczego nie widział, nikt niczego nie słyszał i nikt niczego nie wie we wsi.