Dzika Odra, sierpień 2012
Kilka tygodni temu zakosztowałem dolnego odcinka Odry płynąc z Poznania do Szczecina. Tydzień temu budzik wygonił mnie z łóżka przed świtem i kazał zaprząc do rzęcha przyczepkę z łódką. O poranku krążyłem po Dolnym Śląsku wzdłuż Odry szukając miejsca, gdzie będę mógł zeslipować łódkę. Dwóch podpitych operatorów promu zgodziło się najpierw mi pomóc, ale dopiero po tym, jak deszcz przestanie padać. Po godzinie stwierdzili, że zmokli i że prom już nie będzie tego dnia działał. Gdy zażądali łapówki odwróciłem się na pięcie i pojechałem dalej. Znalazłem slip w Brzegu Dolnym, ale okazało się, że poniżej jest próg wodny i trzeba się prześluzować. Skacowany operator poinformował mnie, że wody za mało, że może będzie po 16 lub wieczorem, oczekując ode mnie propozycji. W kilku jeszcze miejscach zastałem zniszczone stare urządzenia wodne. Po południu zrezygnowałem nie chcąc jechać samochodem wzdłuż pięknej rzeki i jej widowiskowego przełomu.
Parę dni później zapakowałem do bagażnika dużo lżejszy wehikuł – mój niezastąpiony ponton. Zrzuciłem go na, jak się okazało, najlepiej uregulowaną i oznakowaną polską wielką rzekę. Porośnięte bujną zielenią ostrogi, fantastyczne piaszczyste plaże i na niektórych odcinkach wysokie brzegi ze starodrzewem. Co kilkadziesiąt kilometrów zza ściany zieleni spogląda na rzekę stary kościół, pamiętający odległe czasy swej świetności pałac lub położony nieopodal rzeki widowiskowy zespół klasztorny taki jak Libiąż.
Gdyby nie brak miejsc do bezpiecznego zrzucenia łodzi do rzeki byłoby cudownie. Ponton nie daje tej wolności, co łódka. Nie da się byle gdzie zacumować i przespać. Zroszony namiot o świcie wolałbym zamienić na suchą koję w mojej łódce. Łódką mogę zacumować na noc w dowolnym miejscu, z dala od ludzi, brzegu. Płynąc pontonem i biwakując w namiocie szukamy plaży, kawałka zieleni.
Turystyka rzeczna w Polsce
Na Odrze powstają małe przystanie, takie jak Ścinawa. Byłoby kameralnie, gdyby nie fakt, że prócz kilku wędkarzy, wyglądają na wymarłe. Brak przytulnej tawerny. Na przybysza patrzą spode łba, bo wpływa w basenie portowym na zarzucone żyłki. Kilka łódek, czasem jedna motorówka miejscowego watażki, stary stateczek spacerowy. Brak turystów. Wisła, Odra, Bug – wszystkie te rzeki pozbawione są miejsc do slipowania. Czy wynika to z faktu, że zjazd do wody jest urządzeniem, którego wybudowanie lub usypanie i utwardzenie wymaga sterty dokumentów, zgód, uzgodnień, zezwoleń? A może po prostu turyści wodni są rzadkim zjawiskiem. Nikt o nich nie myśli. Na śluzie w Brzegu Dolnym turysta traktowany jest jak intruz. Przeszkadza w spokojnym oczekiwaniu końca zmiany. Gdy wpływamy na graniczną Odrę dostajemy olśnienia: wzdłuż rzeki po lewej stronie już nie tylko krzaki i koczujący w nich wędkarze, ale także ścieżki rowerowe i promenady.