Wisła nie jest prostą rzeką do nawigowania. Pełno w niej wirów obracających łódkę, katarakty skalne, łachy, wyspy, także te niewidoczne, bo zalane właśnie przez wodę i mielizny. Prowadząc łódkę trzeba przez cały czas obserwować rzekę przez lornetkę. Cały rejs to poszukiwanie głównego nurtu, sporadycznych tyczek, najpierw zwykłych kijów zatkniętych w wodzie, potem, po ok. 300 km kolorowych tyczek na brzegach. Dopiero tuż przed Warszawą pojawia się kilkanaście bojek (na odcinku wielu kilometrów). Wisła to rzeka wymagająca ogromnej uwagi i koncentracji. Główny nurt prawie nigdy nie idzie środkiem rzeki. Z reguły odbija się od jednego brzegu do drugiego. Pełno w nim niespodzianek: konarów drzew, mielizn. Na całym odcinku pełno czapli siwych, kormoranów, kilka razy dziennie pojawi się tuż przed łódką orzeł bielik i czarny bociek. Wisła jest zieloną rzeką. Na tysiącu kilometrach bujnej soczystej zieleni największa infrastruktura to sporadyczne promy. Miasta są na tym odcinku odwrócone od rzeki. Żadne nie ma spotykanego w takich miejscach „waterfrontu”, promenady. Żenujący widok przedstawia zwłaszcza Warszawa: Najpierw pojawiają się sterty betonu, śmieci. Potem prowizoryczne namiotowe knajpki nad wodą i kilka restauracyjek na zardzewiałych starych statkach rzecznych. Starówka ze swymi kolorowymi kamieniczkami odgrodzona jest od rzeki ruchliwą i głośną sześciopasmówką. Nawet w Laosie w Luang Prabang potrafią docenić obecność rzeki w mieście. W Kuchingu na Borneo też jest promenada z knajpkami. Nie wspomnę już o Iquitos nad Amazonką, Bukit Lawang na Sumatrze i wszystkich chyba europejskich miastach położonych nad wodą. Nad Wisłą życie pojawia się dopiero na Ziemi Krzyżackiej. W Galicji i Kongresówce rzeka jest wrogiem, nikt nie docenia jej walorów estetycznych. Wisła w przeciwieństwie do Amazonki i innych podobnych dzikich rzek na Borneo, w Afryce, na Sumatrze jest pusta. Wsie są też odwrócone od rzeki. Brak na rzece ruchu ludzi. W Wiśle z drugiej strony nie ma widocznych śmieci, które kłują w oko w Afryce, Azji i w Ameryce Południowej. Nocleg na kotwicy blisko bezludnej wyspy zapewnia fantastyczny zachód słońca, plusk bobra i wydry, a o poranku śpiew milionów ptaków. Gdyby jeszcze tylko komary nie chciały mnie zjeść… Ostatnia dzika rzeka Europy pełna jest mistycyzmu i magii.