Wisłą do Gdańska ... czyli jak zatonąłem pod Malborkiem, 2010
Po wiosennej powodziowej eskapadzie z Krakowa pod Sandomierz do Gdańska zostały mi dwa malownicze odcinki. Ten przez Kazimierz nad Wisłą do Płocka i drugi, równie malowniczy od Włocławka do Bałtyku.
Zbliżał się 15 lipca. 600 lat temu dzielny Jagiełło, co alkoholu nie pijał, bo bał się, że zostanie otruty, wraz z Witoldem, którego ojca - swego stryja okrutnie zamordował, rozgromili na polach Grunwaldu wojska krzyżackie. Pomyślałem sobie, że tę wiktorię jako Polak z krwi i kości należy uczcić. Do wyboru miałem albo podwyższenie honorariów dla niemieckich mandatów albo coś innego. I zdecydowałem się zadać biesiadującym pod zamkiem krzyżackim turystom cios. Postanowiłem zaatakować ich od wody, pontonem. Zapakowałem moją balię na pakę i pomknąłem do Włocławka. Tuż za tamą zwodowałem ponton i wyruszyłem samotnie ku kolejnej pięknej krajowej przygodzie.
Wisła zaskakuje. Na łachach żerują obok siebie: 40 kormoranów, 20 boćków i 30 czapli siwych. Gdy do nich sie zbliżam, najpierw czaple dają dyla, potem drapieżne kormorany robią krąg, a na koniec boćki w pośpiechu oddalają się. Idylla.
Sceneria jak na Amazonce albo na Borneo. Dopiero gdy spojrzymy z bliska dostrzeżemy, że roślinność inna, brak krokodyla na brzegu, na drzewkach i krzaczorach nie kicają probościsy, a w wodzie zamiast piranii - karp.
Gdy zbliżał sie wieczór, zacząłem wypatrywać na brzegu miejsca na nocleg. ciężko było coś znaleźć. Wszak byłem jeszcze w Kongresówce. A tu rzeki się nie traktuje poważnie. Wisła na rdzennie polskich terenach jest intruzem. Miasta odwracają się od rzeki. Nie ma prawie w ogóle miast nad Wisłą. Dopiero Toruń dostrzega, że nad rzeką można zrobić promenadę, restauracje. Starówka Toruńska jest naprawdę piękna. A poza tym "polski" odcinek Wisły to nieskażona niczym przyroda. Nawet w Solcu, gdzie się zatrzymałem, by coś zjeść, miasto jest 15 min piechotą od Wisły. Polacy boją się wody. Traktują ją jak wroga, który lada dzień wyleje i zaleje dobytek. My Polacy nie potrafimy okiełznać natury. Dobre to dla miłośnika zieleni takiego jak ja.
Ale mam problem, bo gdzie tu rozbić namiot? Jest! widzę z daleka maleńką ale wysoką wysepkę pośrodku rzeki. Cumuję ponton, wychodzę na brzeg i na piachu widzę tylko ślady jakiegoś zwierzaka, który w ubiegłą noc tu żerował i pozostawił resztki gryzonia. Rozbiłem pałatkę, na podróżniczej skrzyni przyodzianej białym obrusem pojawił się chleb, swojska kiełbasa od Mariusza i najważniejsze: cebula i czosnek. Zimne piwo skwitowałem wyśmienitą herbatą. Był piękny wieczór. Wygwieżdżone niebo. Woda dyskretnie opływa wysepkę, na której dzisiaj ja panuję. To mój świat. Mam najpiękniejszy dach na świece. Miliony gwiazd, droga mleczna, księżyc w pełni. Kocham życie.
Rozbitek
Nazajutrz ruszam o świcie. O czwartej budzą mnie ptaki, pluskający bóbr oraz wydra. Okazuje się, że na wyspie nie byłem sam. Wisła jeszcze spowita mgłą. Gorąca herbata dodaje sił. Pakuję zroszony namiot i ruszam. Uwielbiam ten widok rzeki o poranku. Życie budzi się.
W połowie dnia widzę plażę na maleńkiej wysepce. Postanawiam dolać paliwa do mojego małego i cichutkiego silnika. Gdy stojąc na brzegu bawię się kanistrami, przewodami, workami nie zauważam jak rzeka zabiera mi ponton. Gdy się zorientowałem, że rychło spotka mnie los Robinsona, ponton był już wiele metrów ode mnie płynął sobie spokojnie niesiony przez nurt. Nie zastanawiając się rzuciłem się do wody i po kilku minutach dogoniłem mój dryfujący domek. Po kolejnych kilkunastu minutach odymałem na wiosłach pod prąd, zapakowałem paliwo i pozbawiony telefonu kontynuowałem rejs ku ziemi krzyżackiej.
Ziemia Krzyżacka
Po czym poznać, że wpływamy Wisłą na Ziemię Chełmińską? To pierwsze ziemie zakonne, napotkane na wodnej drodze do Bałtyku. Krzyżacy, potem Niemcy szanowali Wisłę. Budowali nad nią wspaniałe miasta. Wspaniałe zamki. Okres, kiedy one podupadły to lata powojenne, kiedy to na tereny, z których wysiedlono rdzennych mieszkańców, przybyła nic nieszanująca swołocz wschodnioeuropejska z dzisiejszej Białorusi i Ukrainy. Także i po 1989 r., po upadku PGR-ów, tereny te, prastara infrastruktura wodna, zostały zaniedbane i najczęściej rozkradzione. W miejscach, gdzie kiedyś były mosty, które po wojnie wywieziono na „ziemie zawsze polskie”, teraz kursuje prom. Świat po wojnie poszedł do przodu. Z wyjątkiem Prus wschodnich, gdzie nastąpił trwały regres. Smutne to.
Gdy dopływam do pierwszej śluzy przy wejściu na Nogat, mam wrażenie, że czas się tu zatrzymał przed wojną. Wszystkie elementy urządzeń hydrotechnicznych są sprzed wojny. Niezwykle zaniedbane. Wybetonowane za Niemca nadbrzeże podziurawione przez barki, wodę i czas. Nikt go nie remontuje. A wystarczy kilka desek szalunkowych i trochę betonu. Wystające druty dziurawią nieznacznie mój ponton.
U-boot pod Malborkiem
Dzięki uprzejmości załogi barki kursującej z piachem miedzy Wisłą a Malborkiem, siedziałem sobie przez najbliższe dwie godziny i podziwiając nenufary, czaple, boćki oraz mnóstwo mew, dawałem się holować. Tuz przed Malborkiem, gdy już w kokpicie woda sięgała mi powyżej kostek, rzuciłem chłopakom zgrzewkę piffka, odpaliłem katarynę i zacząłem dryfować w kierunku zamczyska. Po chwili podpłynęła do mnie motorówka biura ochrony rządu, łódź policyjna i poddany zostałem przesłuchaniu, co to za dywersyjną działalność zamierzam prowadzić moim u-bootem pod zamkiem, na którym uroczystą kolację jedzą prezydenci kilku państw. Gdy oficerowie zobaczyli kanistry z benzyną gdy usłyszeli żart, że jestem z alka idy, kazali mi się wynosić. Gdy zacząłem nagrywac scysję na aparat fotograficzny (kamera z nagrywarką) i zagroziłem, że opublikuje tę hucpę, odpuścili i pozwolili mi podpłynąć pod zamek. Wkrótce potem mój ponton wystawał kilka zaledwie centymetrów ponad wodę. Musiałem niespodziewanie i przedwcześnie zakończyć rejs. Taka klapa w okrągłą rocznice wielkiej wiktorii. Niemieccy turyści robili zdjęcia nieudacznikowi, który dał się podziurawić niemieckim drutom. Postanowiłem nie dać za wygraną i już wkrótce zaatakować Malbork od drugiej strony.