Królestwo Wisły
Za Sandomierzem do Wisły uchodzi San. W tym miejscu zwykłe wyznaczające szlak żeglowny kije wbite w wodzie przechodzą w zielone i czerwone tyczki.
Bardzo ważnym elementem wyposażenia łodzi na Wiśle jest lornetka. Wypatrujemy przez nią rzadkich tyczek, częstych mielizn i niewielu bezpiecznych przejść.
Gdy Wisła robi łuk w prawo, my trzymamy się lewego brzegu, zwykle wysokiego; gdy po lewej są plaże, my próbujemy przepłynąć z prawej strony.
Wisła meandruje leniwie, mijamy wapienne wzgórza w okolicach Annopola, kluczymy między wyspami, mieliznami, łachami. Wypatrujemy wysokiego brzegu, przy którym zwykle jest głęboka woda pozwalająca na przemieszczanie się. Chwila nieuwagi i … wyskakujemy z łódki, by ją przepchnąć z mielizny. Wisła jest rzeką dziką. Płynie zielonymi korytarzami bujnej roślinności.
Mijamy mnóstwo czapli, hordy wiecznie nienażartych kormoranów.
Co kilkanaście kilometrów mijamy przy brzegu biwak wędkarzy. Gdy przy brzegu stoi zacumowana wiślana pychówka, oznacza to, że za wałem przeciwpowodziowym lub za gąszczem zieleni jest wioska.
Kuk serwuje na obiadek klopsiki z Pudliszek. W normalnych warunkach niejadalne, obleśne mielone. Na wodzie pożywny i smaczny posiłek, który przygotowujemy w pięć minut.
W gorący dzień zatrzymujemy się na wielkiej piaszczystej wyspie, wskakujemy o wody i … szorujemy pokład.
Gdy po lewym łuku na horyzoncie pojawią się ruiny zamku, a po chwili po prawej mijamy zabytkowy wiatrak, oznacza to, że dopływamy do Kazimierza Dolnego.
Tu miłe zaskoczenie: dwieście metrów przed przystanią statków pasażerskich jest piękna marina, bosman to zapaleniec-wodniak; opowiada o marinie, o żegludze na Wiśle, udziela wszelkich koniecznych informacji, daje rzeczowe rady, znajduje miejsce między drewnianymi łódkami spacerowymi, częstuje kawą i herbatą. W marinie ciepła woda, prysznice, toaleta. Pełna kultura. Czyściutko. Slip z wyciągarką.
W Kazimierzu mnóstwo knajpek, kawiarni, barów i … Warszawiaków szlifujących chodniki. Popijają oni Perłę, przemieszczają się powolutku po małym miasteczku, ze zdziwieniem patrzą na dwóch wygłodniałych wodniaków przyodzianych w wysokie gumowce i okrytych sztormiakami.
Tomasz Major