Wehikuł wodny na polskie rzeki
O podróżowaniu kajakiem pisałem we wstępie. Chciałbym w tym miejscu zanegować także podróżowanie dużymi, ciężkimi jednostkami o niemałym zanurzeniu: Tymi statkami nie przebrniecie bez poważnych problemów przez Bug, Wisłę, Narew! Gdy woda nie jest wysoka, pełno jest na polskich drogach wodnych mielizn, łach, raf kamiennych. Duża część polskich dróg wodnych nie jest pogłębiana. Budowniczy mostów mają zwyczaj zrzucania i zostawiania gruzu pod mostem, który budują lub remontują, często, jak na Bugu – idealnie pod żółtym znakiem bezpiecznego przejścia między przęsłami. Uważam, że łódź, którą pokonujemy szlaki wodne (z wyjątkiem Odry i niektórych dróg wodnych północnej Polski) powinna mieć zanurzenie nie większe, niż 20-30cm i powinna być na tyle lekka, by załoga w razie problemu mogła wejść do wody i ją przeciągnąć o własnych siłach.
Przewodnik nie podaje szczegółowego opisu przeszkód, ani sposobu ich pokonania. Umiejętność ,,czytania wody” i zaradność należą bowiem do ,,rzemiosła” wodniackiego.
Antoni Heinrich, 1935 r.
Przed podróżą warto sprawdzić aktualny i przewidywany stan wody. Płynąc Wisłą między Krakowem a Sandomierzem w okresie wielkiej powodzi żeglowałem po wielkim rozlewisku oddalonym nawet o kilka kilometrów od koryta rzeki. Dwa lata później nawigując po tym samym odcinku późnym latem przy niskiej wodzie, mozolnie wygrzebywałem łódź z kolejnych mielizn, których czasem nie sposób było ominąć.
Silnik powinien być lekki, cichy. Na polskich rzekach nie trzeba gnać. Odcinki nudne nie są długie.
Drugi awaryjny silnik może być pomocny w razie usterki. Czasem wiele dni trzeba czekać na łódź płynącą drogą wodną, na której zostaliśmy unieruchomieni.